|
Wezbrały drogi, pełne kokosów bory. |
To już ostatni trochę spóźniony post o Tajlandii.
Sezon na
turystów trwa w Indochinach od listopada do lutego/marca. Wtedy plaże są tak
oblegane, że czasem nie można znaleźć miejsca na położenie ręcznika. Interes
się kręci, sprzedaje się kokosy, curry i drinki. No ale co robić poza sezonem w
porze deszczowej? Oni tego jeszcze nie wiedzą. Robią więc dokładnie to samo:
otwierają straganiki, wynajmują chatki, sprzedają kremy do opalania mimo, że
całe dnie jest pochmurno. Inna sprawa, że bardzo łatwo znaleźć wtedy tani nocleg bez robienia rezerwacji i nie trzeba się przepychać ani stać w kolejce do atrakcji turystycznych
|
Impreza na plaży wrze |
Niczym
dziwnym nie jest widok knajpy na plaży wieczorną porą, w której para artystów
wykonuje muzykę na żywo, której przysłuchuje się cała pozostała ekipa:
kucharze, barman, kelnerzy i zero gości. Gości nie ma i nie będzie jeszcze
przez miesiąc, bo są deszcze. A ci nieliczni ruscy turyści i backpakerzy z Europy tacy
jak ja nie chodzą do takich knajp jeść homara i popijać białym winem.
To samo tyczy
się innych nocnych uciech. W każdej nadmorskiej miejscowości jest wydzielone
miejsce gdzie w knajpach przy zapalonym czerwonym świetle panie lekkich
obyczajów co noc sączą drinki albo rozmawiają ze sobą. Tyle, że poza
kilkudziesięcioma takimi paniami w barach nie ma nikogo z niedoszłej klienteli.
Panie umilają sobie czas zaczepianiem każdego samotnego samca, który akurat
będzie iść drogą wołając ,,łekaam!".
|
na plaży nie ma gdzie położyć ręcznika |
Raz zapuściłem
się na motocyklu w kierunku parku narodowego oglądać lokalną siklawę. Taka
boczna droga kończąca się wejściem do parku (za opłatą) oraz budką strażnika. A
przed budką kilka sklepów z artykułami pamiątkowo-spożywczymi. Do parku przyjechałem
za późno. Od pół godziny zamknięty. Ale sklepy w najlepsze otwarte a
właściciele siedzą albo leżą przed nimi w oczekiwaniu na klientów, których już
dziś nie będzie, ani w żaden inny dzień o tej porze na końcu ślepej drogi.
|
Budka telefoniczna też się nudzi |
W ogóle
zauważyłem że takie sklepiki są pootwierane do zachodu słońca. Nie krócej ani
nie dłużej. Rozmawiałem też z pewnym pochodzącym z wyspy właścicielem baru.
Facet miał kiedyś kompleks domków przy plaży w czasach kiedy Tajlandia była
jeszcze dzika (czyli 15-10 lat temu). Dziś już go nie ma, bo – jak jak mówi – turyści
się rozbestwili i chcą takie luksusy jak gorącą wodę (normalna tzw ,,zimna" ma
20*C), klimatyzację, prąd elektryczny, telewizor a nawet internety. A przecież
oni przyjechali na plażę, a nie mieszkać w luksusach. Dziś ten całkiem młody
jeszcze człowiek, spędza całe dnie w swoim barze ze swoimi kumplami czekając na
pojedynczych zbłąkanych klientów. Jego dobry kolega miał kiedyś najlepszą
knajpę (o nazwie Treehouse) na wyspie. Każda relacja i przewodnik sprzed kilku lat
wspominała o niej. Dziś knajpy już nie ma, na jej miejscu jest nowy kompleks
murowanych domków z gorącą wodą, klimatyzacją, tv i oczywiście internetami. Pytam
więc, czemu taka świetna knajpa została zamknięta.
|
bambusowa chatka starego typu |
Otóż właściciel był zbyt
zmęczony prowadzeniem Treehouse i postanowił go zamknąć. Zadaję kolejne
pytanie: to czemu nie przekazał tego świetnego biznesu mojemu rozmówcy. Nie
przekazał/sprzedał, bo tutaj każdy ma swój biznes i swoją knajpę i każda knajpa
ma swój styl. Nie można mieć tak po prostu dwóch knajp.
|
domki dla wygodnickich. mój ten po lewej |
|
można też z nudów ustawiać pułapki na turystów |
Wszystko to
sprowadza mnie do konkluzji, że Tajowie nie potrafią się dostosować, zmienić
sposobu w jaki pracują niezależnie czy są klienci, czy ich nie ma, ani czego ci
klienci chcą. Wszyscy gotują te same zupy, sprzedają te same kokosy i sadzają
ludzi przy takich samych plastikowych stołach pokrytych taką samą ceratą.